Dwa odłamy
W branży zdrowotnej możemy chyba wyróżnić dwa odłamy. Pierwszy z nich to znaczna większość medyków, którzy uznają treści, których zostali nauczeni, za całkowitą świętość i nie dopuszczają do siebie możliwości występowania czegoś więcej. Ten odłam często oskarżany jest o trucie ludzi, masowe mordy, spiski i temu podobne tematy. Drugi z odłamów to opozycja totalna. Uważają, że większość tego co stosuje dziś medycyna to trucizna i celowe działanie na szkodę osób chorych. Z resztą te choroby też wywoływane są przez spiski grupy pierwszej. Tę grupę często ich oponenci tytułują „oszołomami” i „wariatami” bez żadnej wiedzy medycznej. Witamy w medycynie XXI wieku.
Powyższy akapit oczywiście jest przerysowany. Pomiędzy tymi odłamami znajduje się jeszcze dość spore centrum, którego poglądy ciężko jednak sprecyzować. Jednak pomiędzy byciem „oszołomem” a „bezwzględnym mordercą” znaleźć można na szczęście sporo osób rozsądnych, które uważają, że żadna ze stron tego konfliktu nie ma racji. Problem polega jednak na tym, że w naszym społeczeństwie szufladkowanie jest w modzie od dawien dawna. Wystarczy wymienić jedną kwestię sporną z daną grupą, by zaraz zostać zaliczonym do tej drugiej.
W Polsce nie możesz uważać, że szczepionki mają właściwości ratujące życie, ale jednocześnie wyrazić wątpliwości co do ich bezdyskusyjnego, braku negatywnego wpływu na zdrowie. Nie możesz. Albo jesteś „oszołom”, który neguje wartość szczepień, albo morderca prowadzący nowoczesny holocaust. Pomiędzy, w debacie publicznej, jest tylko czarna dziura. Podobnie, chcąc wyrazić pewną krytykę odnośnie medycyny akademickiej XXI wieku, z dużym prawdopodobieństwem zostanę szybko zaszufladkowany jako „oszołom”. Nie można wyrażać wątpliwości, bo jeśli to robisz, z miejsca trafiasz do szufladki fanatyków. Nie ma szarości, jest tylko najczarniejsza czerń i najbielsza biel.
“Ucz się historii synu“
"Najlepsze KETO produkty w Twojej kuchni"
Zapisz się do newslettera i odbierz darmowe nagranie webinaru.
Ja jednak podejmę próbę wyrażenia kilku krytycznych uwag pod kątem medycyny akademickiej. A ten długi wstęp być może sprawi, że jednak nie zostanę zbyt szybko zaszufladkowany. Do tego wpisu zainspirowała mnie książka „Stulecie chirurgów”, która jako audiobook towarzyszyła mi w kilku ostatnich podróżach. Książka ta praktycznie w ogóle nie dotyka dzisiejszych czasów. Jak się jednak okazuje, słynne powiedzenie, iż „historia lubi się powtarzać” ma w sobie wiele z prawdy. Mimo, że książka ta opisuje dość ponure czasy XIX wiecznej chirurgii, można znaleźć w niej, a już szczególnie w zachowaniu osób związanych z branżą medyczną, całą masę podobieństw do czasów dzisiejszych. Niestety wychodzi na to, że medycyna nie lubi uczyć się na błędach.
Historia chirurgii prezentuje się w dużym uproszczeniu następująco:
- Odcinamy nogę, brudną po kilku zabiegach piłą, brudnymi rękami, na brudnym stole. Na żywca, oczywiście.
- Umieralność pooperacyjna (zabawnie brzmi to słowo w tym miejscu porównując to do tego z czym kojarzy nam się ono dziś) jest ogromna, a ludzie odwlekają operacje ile tylko mogą w obawie przed rzeźnikiem w kitlu i bólem, który on bez wątpienia sprawi. Niewielu jednak to interesuje. Niemal wszyscy uważają, że tak być musi. „Ból będzie nieodłącznym elementem operacji człowieka na zawsze” – mówi jeden ze słynniejszych specjalistów tamtych czasów.
- Pojawia się człowiek, który odkrywa usypiające i tym samym znieczulające działanie gazu rozweselającego. Jest jednak wyśmiewany, uważany za „oszołoma” i jego wynalazek zostaje na jakiś czas zapomniany.
- Kilka lat później, po wielu dowodach praktycznego działania gazów (eter, gaz rozweselający) większość medyków używa tego rodzaju znieczulenia zmieniając oblicze medycyny. Opór przed jego wprowadzeniem był jednak duży i długotrwały.
- Brak bólu podczas operacji to wielki krok, ale nie rozwiązanie wszystkich problemów. Ludzie operowani może i nie umierają już z szoku w trakcie operacji, ale umieralność po operacyjna jest ogromna. Zakażenia wykańczają pacjentów po zabiegach. Dużym problemem jest też śmierć w szpitalach kobiet ciężarnych. Zdarza się, że kobiety rodzą na ulicach chcąc uniknąć położenia się do szpitala.
- W 1840 roku popularna była teoria o obecności miazmatów w powietrzu, niezidentyfikowanych toksyn, które miały powodować zakażenia i śmierć. Zauważalna była tendencja, że w dużych szpitalach jest znacznie więcej problemów z zakażeniami niż w przewiewnych i małych namiotach. Jednym z częstych postulatów tamtych czasów było wyburzenie dużych szpitali i postawienie w ich miejsce małych i przewiewnych. ?
- Ignaz Philipp Semmelweis to chyba mój ulubiony bohater książki. Człowiek ten odkrył, że on i jego koledzy powodowali śmierć ciężarnych kobiet. Jak to się działo? Otóż po sekcjach zwłok szli prosto na oddział położniczy. Z tym samym sprzętem, z tymi samymi, brudnymi rękami. Pan Semmelweis do końca swojego życia walczył o wprowadzenie do szpitali metod higieny mających zapobiegać śmierci tak wielu ludzi. Przez całe życie był jednak przez większość wyśmiewany i ignorowany. Ostatecznie zwariował nie mogąc zaakceptować tego, że przez zamiłowanie do utartych przez lata metod lekarze doprowadzają do śmierci tak wielu ludzi.
- Ostatecznie Joseph Lister rozwinął ten temat udowadniając, że to małe, gąbczaste żyjątka są odpowiedzialne za zakażenia pooperacyjne. Bardzo długo walczył jednak o to, by jego teorie oraz metody antyseptyczne nie były wyśmiewane, a zaczęły być stosowane na całym świecie.
Medycyna i jej kryzys autorytetu
Jak wiele podobieństw tu widzisz? Czy opisane historie kojarzą Ci się z czymś, co możemy obserwować też dzisiaj?
Coraz częściej zdarza mi się słyszeć od grupy zatwardziałych fanów medycyny akademickiej, że występuje dziś kryzys autorytetu lekarza i że winna jest temu, a jakże, grupa „oszołomów”. Nie sposób jednak się z tym zgodzić. Czy naprawdę medycyna akademicka jest dziś już na końcu drogi swojego rozwoju? Czy jest dziś nieskazitelna, idealna i posiada odpowiedzi na wszystkie pytania? A może, tak jak w XIX wieku, po prostu utarła pewne schematy, których nie chce zmienić?
A może za kryzys autorytetu lekarza nie odpowiada nikt inny, jak sama branża medyczna? A może spowodowane jest to całą masą pacjentów, którzy w desperacji, po zaleceniach zostawiających ich z garścią leków w pogarszającym się liniowo stanie zdrowia, postanowili poszukać innej drogi? Drogi, która o zgrozo, zadziałała.
Po prostu ludzie
Bardzo chciałbym żyć w świecie, w którym mogę odesłać mojego podopiecznego do lekarza i nie martwić się o nic innego niż dieta i suplementacja. W świecie, gdzie lekarz ma taki autorytet, że to ja pytam go o zdanie odnośnie najlepszego żywienia czy optymalnych zmian środowiskowych dla pacjenta. Niestety jesteśmy bardzo daleko od tego. Mniej więcej tak daleko, jak teoria o miazmatach w powietrzu była od prawdziwej przyczyny zakażeń. I nie jest rozwiązaniem wypieranie swoich błędów i niedoskonałości. Wmawianie sobie i pacjentom, że wiedza na temat zdrowia to nauka już skończona, już odkryta; że wiemy już wszystko i podważanie jakiejkolwiek opinii wydanej przez medycynę akademicką czy konsensus naukowy to grzech, a jakże, bycie „oszołomem”. Czy zatwardziałość w poglądach pod kątem napływających, nowych danych i bycie przekonanym o swojej bezwzględnej nieomylności jest w jakiejś dziedzinie życia drogą do sukcesu? Z tego co się orientuję, to nie. A kilka z tych dziedzin już miałem okazję poznać. Dlaczego więc z medycyną miałoby być inaczej? Dlaczego tutaj odpowiedzią na napływające informacje jest, od zawsze, jeszcze większa zatwardziałość i ignorancja faktów?
Być może dlatego, że jesteśmy tylko ludźmi. Niedoskonałymi z natury. Więc siłą rzeczy, wszystko co tworzymy jest niedoskonałe. Jednak dopiero przyznanie tego może prowadzić do stawania się lepszym. Nikt kto uznał się za skończony ideał nie stał się lepszy. Mimo swoich niedoskonałości, możemy być lepsi. Medycyna jest dziełem człowieka. Jest niedoskonała, zawsze taka będzie. Należy to w końcu głośno powiedzieć. Być może to pozwoli nam zmienić ją choć trochę na lepsze.
To dość nietypowy wpis, nieco bardziej emocjonalny, niż zwykle Takie wpisy też są jednak potrzebne. Znacznie częściej dzielę się swoimi przemyśleniami w podcascie, do którego wysłuchania serdecznie Cię zapraszam. Słuchaj podcastu!